Szczególnie dla najmłodszego pokolenia pracowników, dopiero stawiającego pierwsze kroki na rynku, ważne jest, by odpowiednio wyważyć czas na pracę i życie prywatne. Coraz częściej mówi się o maksymalnej elastyczności zarówno pracodawców, jak i pracowników względem czasu i miejsca wykonywania obowiązków zawodowych.
To jest Miś na miarę naszych możliwości. „To jest Miś na miarę naszych możliwości” – mawiał Ryszard Ochódzki, bohater kultowego filmu Stanisława Bareji. Możliwości trochę się skurczyły, ale kultowy prezes wciąż w formie. W „Rysiu” poznajemy dalsze losy prezesa klubu sportowego „Tęcza”.
Trade marketing ∨ home&you urządza na nowo swój e-sklep z Salesforce 10 dobrych praktyk Pepco w tegorocznym raporcie FOB Czym jest downsizing, shrinkflacja i skimpflacja?
A jak niesłusznie odpowie? Toż światłe elity wiedzą lepiej – i poprowadzą nas za rękę do Europy. Więc o co ci chodzi, Banachewicz, przecież jest super… Jest w tej miłości ponad podziałami coś z mezaliansu politycznego – Donald z PO, Lech z PiS… Bratnie kiedyś ugrupowania, a dziś zwarte w wojnie na śmierć i życie.
Nauczanie zdalne? Obecnie to jedyne i najlepsze rozwiązanie. Bez wychodzenia z domu możemy zdobyć wiedzę nie tylko w zakresie umiejętności miękkich, ale też nauczyć się obsługiwać koparkę czy pilotować samolot. Umożliwiają to nam szkolenia zdalne, dostępne w różnych formach: wideokonferencja, webinar, e-learning, podcast, e-book, gra mobilna czy nawet w wirtualnej
Z drugiej strony, przynajmniej zaoszczędzimy na cyberpunkowych grach. Wystarczy wyjść na ulicę. Obraz: Pierwsze szczepienie przeciwko ospie, Ernest Board, 1912 * – Przy czym zaznaczamy, nie jest to wariant, który pojawił się w RPA, a został tam zidentyfikowany dzięki świetnej infrastrukturze do walki z epidemiami wszelkiego rodzaju.
. Akcja promująca woj. pomorskie „Pomorskie, nasze miejsce na ziemi”… na terenie Pomorza za 340 tys. zł w optymistycznych barwach maluje region, rozwijający się jakoby dzięki zapobiegliwości i mądrości ludzi władzy „na miarę naszych oczekiwań”. To jednak nie druga część „Misia” według Stanisława Barei. To nie jest „miś na miarę naszych możliwości i to nie jest nasze ostatnie słowo” , ale kosztowna kampania promocyjna firmowana przez polityka PO pomorskiego marszałka Mieczysława Struka. Jaki cel ma promowanie Pomorza na Pomorzu? Dlaczego kampania promująca Pomorze za 340 tys. zł została skierowana do mieszkańców woj. pomorskiego? Prezentuje się w spotach marszałek Mieczysław Struk, jego głos, jego podpis, jego wizerunek oglądają co chwila mieszkańcy województwa.– Zmieniamy region na miarę naszych oczekiwań – mówi do Pomorzan z ekranu marszałek Mieczysław Struk (PO) pod hasłem „Pomorskie. Nasze miejsce na ziemi”. W tle Słowiński Park Narodowy, Port Lotniczy Gdańsk, Wojewódzkie Centrum Onkologii, Trakt Książęcy w Słupsku, Pomorska Kolej Metropolitalna. Czyżby to był początek walki o fotele w Brukseli? Jaki jest cel kampanii reklamowej „Pomorskie moje miejsce na ziemi”, prowadzonej akurat w pomorskich mediach? – pytaliśmy w urzędzie opozycji też domagają się wyjaśnień i zapewniają, że w roku wyborczym 2014 dołożą starań sprawdzając, czy pieniądze publiczne nie idą na kampanię wyborczą. Sprawą zająć się ma też komisja rewizyjna Sejmiku. - Sprawa jest klarowna. Komisarz unijny Janusz Lewandowski już zapowiedział start w przyszłorocznych wyborach do Europarlamentu. Zaczął się więc wyścig wewnątrz PO o lukratywne posady w Brukseli, prowadzony za pieniądze publiczne. Marszałek Mieczysław Struk, ostatni naczelnik Jastarni u schyłku PRL, kampanią promocyjną postanowił wyprzedzić rywali, udając, że Pomorze jest bogate i świetnie zarządzane. Mam nadzieję, że komisja rewizyjna zakwestionuje tą polityczną swawolę, prowadzoną pod szyldem Sejmiku – uważa Marek Formela, wiceprzewodniczący pomorskiego SLD. Urząd Marszałkowski, w przekazanej nam odpowiedzi uzasadnia wydatki reklamowe lakonicznie i prozaicznie „upowszechnieniem efektów wdrażania RPO WP i POKL na Pomorzu”. RPO to Regionalny Program Operacyjny (RPO), czyli dokument planujący działania, jakie organy samorządu województwa podejmują lub mają zamiar podjąć na rzecz wspierania rozwoju regionu. W latach 2007-13 RPO stanowi element wdrażania - według europejskiej nowomowy - Narodowych Strategicznych Ram Odniesienia. POKL to Program Operacyjny Kapitał Ludzki, obejmujący interwencje Europejskiego Funduszu Społecznego. - Celem kampanii jest uświadomienie odbiorcom kampanii, mieszkańcom województwa pomorskiego, specyfiki pracy samorządu województwa pomorskiego oraz innych podmiotów działających na obszarze województwa na rzecz rozwoju regionu w aspekcie funduszy europejskich – poinformowała nas Małgorzata Pisarewicz, rzecznik UMWP i w przesłanej nam odpowiedzi argumentowała, iż „dzięki efektywnemu zarządzaniu przez samorząd województwa pomorskiego funduszami europejskimi mieszkańcom naszego regionu żyje się lepiej, dzięki lepszej dostępność komunikacyjnej regionu (drogi, kolej, lotnisko)”. Trudno jednak tymi argumentami przekonać mieszkańców peryferyjnych powiatów, z których ludzie nie mogą wydostać się w poszukiwaniu pracy, bo zlikwidowano połączenia kolejowe i autobusowe. UMWP powołuje się też na „wyższą jakość kształcenia”, co nie spowodowało jednak zwiększenia prestiżu pomorskich uczelni, ani poprawy wyników egzaminów kompetencyjnych. Nie przeszkadzało to zaś zaplanować kampanii, na którą wydano 340 279 zł. W prasie (”Dziennik Bałtycki”, lokalny „Fakt”, lokalny dodatek do „Gazety Wyborczej”, „Newsweek”) ulokował zarząd województwa 148 tys. zł. Spoty w rozgłośniach radiowych (Radio Gdańsk, Radio Plus, RMF Maxxx, Radio Złote Przeboje, Radio Kaszebe) to dodatkowe 100,4 tys. zł. Nie zapomniano też o TVP Gdańsk, Pomorska TV, TVT Teletronic, gdzie na promocję Pomorza dla Pomorzan wydano w sumie 43,7 tys. zł. Nośniki zewnętrze reklam w SKM to kolejne 49 tys. zł. Kampania reklamowa stała się przedmiotem interpelacji klubu radnych PiS. - Nie mielibyśmy nic przeciwko promowaniu walorów Pomorza w kraju, ale na terenie województwa pomorskiego promocja Pomorza budzi co najmniej wątpliwości. Po drugie służy ona eksponowaniu jednej osoby z pominięciem tysiąca osób zajmujących się rozdziałem środków płynących z Unii Europejskiej, urzędników, instytucji, radnych. Ich praca nie została zauważona. Jest gra „na szefa”. Złożę wniosek by komisja rewizyjna zajęła się zbadaniem zasadności wydatków na tą kampanię – zapowiada Przemysław Marchlewicz, radny PiS w Sejmiku, członek komisji rewizyjnej. W przyszłorocznym budżecie województwa jest zapisana kilkunastomilionowa rezerwa W roku wyborczym będziemy szczególnie przyglądać się i sprawdzać, czy pieniądze publiczne z rezerwy budżetowej nie posłużą kampanii wyborczej – zapewnił nas Marchlewicz. Urząd Marszałkowski zaprzecza, by kampania o „kwitnącym” Pomorzu adresowana do Pomorzan miała związek z przyszłorocznymi wyborami do Parlamentu Kampania nie ma nic wspólnego z przyszłorocznymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Podobne kampanie reklamowe odbywają się corocznie – argumentuje Małgorzata Pisarewicz, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego. Jednak rok 2014 będzie wyjątkowy. Oto bowiem za kilka miesięcy o fotele w Brukseli zawalczy grono polityków partii Donalda Tuska, licząc, że w tzw. bastionie PO im się poszczęści. Miejsc jednak mało – trzy. W 2009 roku mandaty dla PO zdobyli Janusz Lewandowski i Jarosław Wałęsa. Doszlusował później Jan Kozłowski w miejsce komisarza Lewandowskiego. W 2009 r. na Pomorzu PiS zdobył jeden mandat ku zdziwieniu wielu dla Tadeusza Cymańskiego, secesjonisty z PiS, dziś w SP Zbigniewa Ziobry. Na pomorskiej liście zapewne pojawi się jeszcze jeden konkurent - Krzysztof Lisek, były polityk KLD i UW, ale najpierw musi się wyratować po tym, jak Europarlament uchylił mu immunitet w związku z zarzutami dotyczącymi spraw gospodarczych. Po śledztwie Prokuratury Okręgowej w Koszalinie w 2012 r. ruszył jego proces w Gdańsku. Na dodatek miejsce Liska na liście PO w okręgu Warmii, Mazur i Podlasia zajmie Barbara Kudrycka, pochodząca z Białegostoku, była minister nauki i szkolnictwa wyższego. Czyje więc jest Pomorskie – nasze miejsce na ziemi?ASG Newer news items: - Gildia Gdańska wróciła - Prezydent Adamowicz analizuje afery lokalową i MOSiR-owską - Po 9 mln zł gdańszczanie zgłosili 421 wniosków - Razem przeciw białaczce – Mikołajkowy Dawca Szpiku - Cena wody zamrożona pod naciskiem Older news items: - Jak uchronić mieszkanie przed włamaniem? - Radni PO obradowali przy zamkniętych drzwiach - Góra Grosza 2012: Zespół Szkół Społecznych STO najlepszy na Pomorzu - Piwo Waldemara Pitali najlepsze w Pomorskim Konkursie Porterów Domowych - Korespondencja nadeszła – kontrola w SNG
Pseudoprawda – to dopiero „ Miś na miarę naszych czasów” Ach te przygody, te chwile dzikiej radości i totalnego zastoju , owe ochy i achy. Szczęśliwości nieogarnięte, namiętne, ukradkowe spojrzenia i pocałunki znaczące tyle co wszystko. Czy w zlepku tych słów, ktoś w ogóle dostrzegł – zastój? A on tam jest i króluje sobie i naprawdę nic sobie z tego nie robi, że nikt go nie zauważa a robotę swoją i tak robi. I gdyby zamiast słowa zastój, wstawić kłamstwo – na to samo by wyszło. Dzisiejszy powrót z pracy, chciałam dość szybko ogarnąć. Szybka jazda corsusią, szybkie znalezienie parkingu, szybki krok do domu. No i kiedy tak szybko sobie szłam, nagle, niczym z filmu grozy, oczom moim ukazało się chyba z czterdzieści i cztery kruki, które sobą tylko, zatrzymały moją drogę do domu. Strach mnie obleciał, po czym oburzenie wielkie – co te ptaszyska sobie myślą, wprawdzie wiem, że niby nie myślą, ale tak pomyślałam- jakim prawem tak na bezczelnego stają mi na pokuszenie by je spłoszyć, tupnąć mocno nogą o asfalt by tym bardziej spłoszyć. Przecież to moja ulica. I tutaj od razu błyskawica myśli – a jeśli te kruki to Holendrzy z dziada pradziada – no a ja jestem emigrantką zarobkową – to znaczy na pewno emigrantką, a z tymi zarobkami to bym tak może nie rozrzucała się na prawo i lewo – no to te holenderskie kruki chyba mają większe prawo tu być niż ja. Tak, konsternacja. Nie długo jednak, w końcu odkąd przytyłam czuję się naprawdę wielkim człowiekiem i choć to zmniejszyło moje poczucie wartości, to jednak rozmiarowo, akurat w tej sytuacji, niewątpliwie dodało animuszu. Tak więc taranem z zamkniętymi oczami i strachem swoim zasięgiem sięgającym od mojego żołądka w nieskończoność , ruszyłam ku przodowi, by w ostatniej chwili, uzmysłowić sobie, że ja Sadowska, po pierwsze przecież zwierząt nie jem i nie chcę absolutnie krzywdzić. Naprawdę tego nie chcę. Ale się wystraszyłam, że kruki mi dom zabiorą, albo auto albo odetną mnie od sklepu spożywczego. Zrobią to wszystko, czego zwierzęta absolutnie robić nie mogą. Dlatego niech sobie lepiej pofruną gdzie indziej, choć nie ma dla nich gdzie indziej – to też sobie uzmysłowiłam. Wiem, że na pewnym etapie życia, uległam największemu kłamstwu, które- mimo, że już dawno zostało zdemaskowane, ma się całkiem nieźle. Bezwarunkowo przyjęłam wdrukowaną we mnie pseudoprawdę, że człowiek jest ponad zwierzęta, ponad rośliny, ponad planetę. A z czasem kiedy zaczęłam dostrzegać, pęknięcia i wyrwy, uwierzyłam, że inteligencja gatunku ludzkiego jest tak wielka i nieograniczona, że jakoś się podniesiemy z tego bagna, jakoś odżyjemy, przestaniemy kłamać. Bo mnie kłamstwo najbardziej zniesmacza, no dobra, wkurwia mnie. Czasami staram się zachować spokój i udaję, że mnie to nie rusza, ale rusza. Bo oprócz bzdur w które uwierzyłam, a które staram się teraz namierzyć i pozamieniać, uwierzyłam również, że w życiu najważniejsza jest energia, albo jak kto woli wibracja. A kłamstwo wibruje na ciemno, przynajmniej ja to tak odczuwam, najpierw w okolicach żołądka potem uciskiem z tyłu głowy, czasami z przodu. I tak właśnie dzisiaj, kiedy taplałam się w niewinnych kłamstewkach swoich i cudzych, bawiąc się przy tym przednio, uderzyło mnie, że coraz mniej czuję okolicę żołądka, coraz mniej ciśnie mnie głowa, coraz mniej po prostu. A potem szłam do domu i te cholerne kruki, które w ogóle pewnie nigdy nie kłamały, bo po co? Czy jakiś kruk musi udowadniać, że jest kim innym niż jest, czy w ogóle musi się lansować? Nie musi oczywiście, jego wibracje są doskonałe, więc dlaczego tak niedoskonała istota jak człowiek, uzurpuje sobie prawo, decydowania o tym czy kruk ma siedzieć na środku drogi czy na chodniku. A jeśli na chodniku, to dlaczego nie ma chodników dostosowanych do kruków? Czy to już absurd? Nawet gdyby to myślicie, że większy niż osiemnasta fala corony? Wszechświat wiedział co robi, kiedy zostawił kłamstwo do podziału między istoty zamieszkujące planetę Ziemię. Wiedział doskonale, że jedynie człowiek się nim zainteresuje, bo mimo tego, co o sobie myśli, za mądry to on nie jest, a prawda wymaga odpowiedzialności i odrobiny chociaż tej zwykłej, staroświeckiej mądrości, która wzbiła kruki w powietrze, zanim jeszcze pomyślałam, że chciałabym tak jak one. Zobacz wpisy
Jakie miasto, taki Miś, chciałoby się rzec. Żeby zarobić trzeba najpierw wydać, czyli zainwestować. To stara biznesowa zasada. I jak czytam o projekcie luksusowego parkingu przy Reymonta to przychodzą mi do głowy dwa pytania. Pierwsze: czy jego budowa będzie takim samym sukcesem jak rewitalizacja Reymonta? I drugie: czy nie jest to aby krok mający dać koalicji pretekst do wprowadzenia opłat parkingowych w centrum? Bo nic nie dzieje się bez przyczyny. A już w Radomsku, to na 100 procent Daniel Łuszczyn, felietony@ było dawno temu. Tak dawno, że niektórzy cz...... Płatny dostęp do treści To jest tylko fragment tekstu - jeśli chcesz przeczytać całość i inne artykuły premium musisz wykupić dostęp Wykup dostęp Reklama Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Łuszczyn: Ten parking to jest Miś na miarę naszych możliwości [Danie(l) dnia]. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś".
Ludzi online: 3700, w tym 75 zalogowanych użytkowników i 3625 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności.
Generalnie uważamy, że panowie naszego losu kierują się prywatą albo swoimi fobiami, są nadęci i niedouczeni. Że gdyby powierzyć większości z nich warzywniak albo zakład fryzjerski, to jedni zwialiby z kasą, a drudzy pokłócili się ze wszystkimi w okolicy oraz swoim personelem i w miesiąc położyliby ten biznes. Jeszcze bardziej przykre jest to, że to wszystko oczywiście racja. Dlatego nie oczekuję fajerwerków, ale minimum. Na przykład od prezydenta. Rozumiem, że głowa państwa jest jak miś z "Misia", skrojona na miarę naszych potrzeb, ale dobrze byłoby, gdyby choć w kilku podstawowych sprawach ta głowa zachowywała się zgodnie z racją stanu. Na przykład żeby nie hołubiła twórców stanu wojennego. A także żeby nie miała, a przynajmniej mówiła, że nie ma wątpliwości co do tego, czy w Katyniu doszło do ludobójstwa, i żeby nie słuchała opinii doradców, którzy publicznie wyrażają takie wątpliwości. Właśnie taka osoba, spełniająca to minimum warunków, pracuje w Pałacu Prezydenckim. Przeczytaj koniecznie: Europoseł Zbigniew Ziobro OBROŃCĄ PSZCZÓŁ: Nie chodzi o miód, tylko o zapylenie! To Tomasz Nałęcz, doradca Bronisława Komorowskiego, bo przecież nie sam prezydent. Choć go lubię i cenię jego wiedzę historyczną, to jako polityk nigdy mi nadmiernie nie imponował, może poza momentem, kiedy podczas komisji rywinowskiej wysyłał Adama Michnika po biovital, żeby redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" odświeżył sobie pamięć. Ale poza tym było różnie. Wszyscyśmy się uśmiali, kiedy profesor Nałęcz ogłaszał swój start w wyborach prezydenckich przed rokiem, co najładniej podsumował Krzysztof Feusette na łamach "Uważam Rze" stwierdzeniem, że Nałęcz miał poparcie głównie za granicą. Błędu statystycznego. Ale teraz, na tle otoczenia, profesor Nałęcz wypada naprawdę korzystnie. Generalnie doradcy prezydenta robią takie wrażenie, jakby byli na emeryturze albo wstydzili się miejsca, w którym pracują. Nie ma ich. Nałęcz - bez znaczenia, czy jako doradca prezydenta, czy jako historyk - od czasu do czasu potrafi po prostu się zachować. Tak było, kiedy ostro skrytykował książkę Jana Tomasza Grossa. Tak było też w tym tygodniu, kiedy krótko i dobitnie potępił stan wojenny i Michnikowego "człowieka honoru", generała Czesława Kiszczaka, którego sąd uznał za niewinnego śmierci górników z kopalni "Wujek". Skoro jeden profesor Nałęcz w Pałacu Prezydenckim potrafi się czasem jako tako zachować, może po prostu ich zamieńmy? Niech Bronisław Komorowski pełni obowiązki doradcy, na przykład do spraw myślistwa i wędkarstwa, a Tomasz Nałęcz zajmie jego gabinet. Od ideału dzieli go milion lat świetlnych, ale o kilka lat mniej niż wiele innych osób z jego otoczenia.
to jest mis na miare naszych